Pobudka, poranna kawa, śniadanie i zwiedzanie miasta. Poszliśmy na słynny Fish market, który okazał się zwyczajny targiem z kilkoma rybami, owocami morza, kwiatami i innymi pierdołami. Jak się dowiedziałyśmy od naszego gospodarza, który pracował tam rok wcześniej, ceny przewyższały te z supermarketów 3krotnie, ryby natomiast pochodziły z Tajlandii…. A to psikus:)
Gdy chciałyśmy kupić kanapkę z łososiem, dowiedziałyśmy się od Meksykanskiego sprzedawcy, żebyśmy poszly sobie do McDonalda, bo ryby sa importowane a kanapki nie świeże, więc mogą nam zaszkodzić!:) Na pytanie „gdzie sa te fjordy?” wszyscy odpowiadali nam smiechem. Okazalo się, ze w Bergenie możemy zobaczyc jedynie ich namiastke, natomiast, prawdziwe fjordy znajduja się min. 200 km od Bergenu… W informacji turystycznej miły rudy pan zaproponował nam piekna wycieczke na największy i najpiękniejszy fjord za… 200 Euro! Gdy zobaczył moją minę, zaproponował mi tańszą wersje za 100 Euro do pobliskiego fjordu, po czym dodał „tam tez nie jest zle…”
Rozczarowane i smutne skierowałyśmy się w gory, na Floyen. Po 2h wędrówki byłyśmy już na gorze. Widok na miasto, na morze, na fjordy i te cudowne słońce nieco nas udobruchały, jednak każda z nas marzyła żeby „fjordy jadły jej z ręki”..
Wieczorem nasz gospodarz troche się upil i zeswirowal. Stwierdzil ze jestem kobieta jego zycia, ze wierzy ze to przeznaczenie i ze chce się ze mna ozenic… Nie chciał dac za wygrana, widziałam ze Ana zaczela się stresowac… Na szczescie jego czescy koledzy „porwali” nas na miasto i udobruchali 2 swietnymi klubami, swietna muzyka, przesympatycznymi ludzmi i przepysznym tutejszym piwem „Hansa”. W miedzyczasie 2 chlopakow zdążyło się o mnie pobic (matko, jakie to cudowne uczucie być rozrywana przez mężczyzn :P ), gdy powiedziałam im ze nie ma się o co bic, bo ja już jestem zajeta, zapytali mnie czy mój chopak jest tutaj czy gdzie indziej. Zdziwilo mnie to pytanie, po chwili jednak dostalam wyjaśnienie, ze jeśli jest daleko, to nie ma to większego znaczenia. Bez zastanowienia wskazałam wiec naszego czeskiego kolege i dopiero wtedy zostalam uwolniona :) (Ah ta skandynawska moralność…)