Nareszcie, marzyłam, marzyłam… i wymarzyłam:) Kupiłam wraz z Ana- moja meksykańską przyjaciółką bilet z Norwegiana prosto do Bergenu. Problem zaczął się gdy wszyscy zaczęli nas straszyć norweskimi cenami: „byliśmy z moim chłopakiem w restauracji w Oslo i za snaki, pizze i cole zaplacilismy w przeliczeniu 90 Euro za nas dwoch”, „chleb kosztuje około 10 zł na nasze”… Ale czy coś takiego może mnie odstraszyć??? …
Bez chwili namysłu utworzyłam profil na Couchsurfingu, dodałam ładny opis i jeszcze ładniejsze zdjęcia, po czym wysłałam około 100 maili z prośbą o przenocowanie nas. Dziwnym trafem jeszcze w ten sam dzień dostałam większość odpowiedzi- w 100% oczywiście od facetów, którzy mylą pojęcia „hosting” i „surfing” z „dating”… Ale czy coś takiego może mnie odstraszyć??? …:)

2 dziewczyny, 2 plecaki, 2 spiwory, 2 aparaty, dobre buty, 1kg makaronu, pare zupek chinskich, swiezo upieczone ciastka, paszporty i 5 roznych językow do dyspozycji – hiszpanski, polski, angielski, szwedzki i niemiecki :) Czy cos wiecej nam trzeba?
Postanowiłyśmy wybrać darmowy transport na lotnisko = autobus + pociąg + autobus i zaoszczędzone 100 Koron. Jednak nasz meksykańsko-polski temperament;) jak zwykle doprowadził do tego że wbiegłyśmy zgrzane i zestresowane w ostatniej chwili na terminal. Przyleciałyśmy do Bergenu koło godz 22, gdzie czekało już na nas dwóch chłopaków z Polski. Chlopaki swietrdzily ze przyniosłyśmy ze swoja uroda również dobra pogode, bo w Bergenie leje 275dni w roku, tego dnia jednak cały czas świeciło słońce. Pol godziny w ciasnym autku z gdańskimi rejestracjami i znowu zaoszczędzone 100 koron :P
Mieszkanie było bardzo „męskie”, pomijając bałagan, porozrzucane ubrania, puste butelki, zapach zioła i fajek w powietrzu, znaleźliśmy jeszcze 3 chłopaków śpiących na kanapach. Jak przystało na polskich dżentelmanow, wszyscy wynieśli się na kanapy i udostępnili nam pokoj :)

Zdjęcia (9)

Komentarze (0)